wtorek, 4 października 2016

Skok nie wiadomo gdzie

Tym razem na szklanym ekranie nie widać nic. Powierzchnia ekranu jest czarna i matowa. Ekran lcd rozgrzany i pulsujący świadczy o tym, że urządzenie wciąż pracuje. Stoję na środku pomieszczenia o kamiennych ścianach i nieregularnym sklepieniu. Jeszcze kręci mi się w głowie. Pamiętam dotknięcie ciepłej powierzchni ekranu wolną ręką. W drugiej trzymam księgę. Mitologia Słowian opasłe tomisko, którym chcę się zasłonić w razie niebezpieczeństwa. Ciepły, czarny ekran stoi za moimi plecami, tak myślę, jednak otoczenie zmienia się całkowicie. Z pomieszczenia o białych fluoryzujących ścianach, które mam w pamięci, przenoszę się do piwnicy, wilgotnej i zatęchłej. Mitologia Słowian wciąż znajduje się w na mojej piersi. Nie puszczam jej, nawet kiedy światło pulsuje i czuję się jakbym nie miał ciała i masy. Coś wyje na zewnątrz. Mitologia Słowian upada na podłogę. Pomieszczenie, w którym jestem ja i Mitologia Słowian okazuje się grotą. Oczy przywykły do ciemności i zacząłem rozróżniać szczegóły. Ściany z szarego wapiennego kamienia, gdzieniegdzie upstrzone nieregularnymi plamami, które mi coś przypominają. Jakieś dziwne przebłyski w pamięci i obrazy przed oczami. Robię dwa kroki do przodu. Znowu ten dziwny dźwięk z zewnątrz. Niestety nie widzę wyjścia. Cofam się i potknąłem o coś pod nogami. Spojrzenie w dół. Mitologia Słowian leży w kurzy pod nogami. Schylam się, żeby ją znów przycisnąć do piersi. Z twardą okładka przyciśniętą pod pachą czuję się pewniej. Gdzie jestem? Co to za miejsce? Ciągle słyszę z tyłu głowy. Po co mi ta Mitologia Słowian. Ciąży jak kamień. Jednak nie puszczam jej. Paranoja. Czuję się niepewnie i mam ochotę skryć się w mroku w głębi jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz